Marszałek małopolski, Witold Kozłowski, wydawał się być zdeterminowany, aby uchronić się od potencjalnych podsłuchów. Jak wynika z informacji uzyskanych przez Interię, Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego podczas ostatniej kadencji przeznaczył na współpracę z krakowskim środowiskiem detektywistycznym przynajmniej 220 tysięcy złotych. Celem tej kooperacji było zapewnienie ochrony marszałka przed ewentualnymi próbami podsłuchu.
Warto jednak podkreślić, że to nie była jedyna inwestycja marszałka Kozłowskiego w własne bezpieczeństwo. Wcześniej w mediach pojawiły się doniesienia o zatrudnieniu przez niego dwóch ochroniarzy, którzy mieli pozostawać ukryci w szafie znajdującej się w jego sekretariacie. Bezpośredni cel ich obecności? Dbali oni o bezpieczeństwo marszałka.
Jednakże, najnowsze ustalenia pokazują, że Witold Kozłowski korzystał z usług firm detektywistycznych w ciągu ostatnich lat. Ich tajne zadanie polegało na wykrywaniu ewentualnych podsłuchów zainstalowanych zarówno w urzędzie, jak i w miejscach zamieszkania należących do instytucji, a nawet w prywatnym domu marszałka.
Szczegółowe informacje uzyskane przez dziennikarzy Interii wykazały, że na ten cel wydano co najmniej 220 tys. złotych. Ta suma może zdawać się znacząca, zwłaszcza dla osoby pełniącej publiczną funkcję zaufania i która nie powinna mieć niczego do ukrycia. Niemniej jednak, obawy marszałka Kozłowskiego przed możliwymi podsłuchami były tak duże, że skorzystał on wielokrotnie z usług specjalistycznych firm detektywistycznych.